PDF już u Krzysztofa, więc dystrybucja to tylko kwestia czasu.
Do PDF-a mogę dodać, że:
1. Pokazałem i opisałem wszystko, co tylko się dało i co mieści się zarówno w granicach rozsądku, jak i dobrej rekonstruktorskiej zasady „Odtwarzaj regułę, nie wyjątek”.
2. W związku z powyższym nie pokazałem już przykładów najbardziej ekstremalnych, jak USAAFowiec w sandałach, a inny w butach z wyciętymi noskami dla lepszej przewiewności. Tak się czasami nosili ludzie USAAF do jednoczęściowych kombinezonów lotniczych. Oczywiście nie można wykluczyć, że jakiś pilot szybowcowy do lotu cargo na tyłach albo na przebazowanie w środku lata też takiego obuwia nie nosił, ale na pewno zjawisko to było marginalne. Niemniej, jeśli ktoś by chciał takiego pilota rekonstruować to nie ma przeszkód. Sandałki, białe skarpetki, któryś z czterech kombinezonów jednoczęściowych, na to kultowa kurtka A-2, na głowę furażerka albo czapka A-3, ewentualnie czapka garnizonowa, na to słuchawki i rekonstrukcja gotowa. I nikt nie miałby prawa przyczepić się, że „coś nie halo” z taką rekonstrukcją.
3. W tym rozdziale nie opisałem (będzie wspomniane w innym miejscu) i nie pokazałem przykładów z sił szybowcowych USAAF, gdy pilot szybowcowy, albo ktoś z techników szybowcowych, poleciał na akcję bojową w eleganckich półbutach od munduru garnizonowego (wyjściowego). Przypadki takie były, ale to już ekstremum hardcore'owe. Kto chce to oczywiście nie ma przeszkód, żeby taką rekonstrukcję zrobić, ale będzie ona osobliwa i bardzo rzadka. Skąd się to brało? Można się tylko domyślać z ogólnych „manier” w traktowaniu pilotów lotnictwa transportowego USAAF. Przed wielkimi desantami, gdy do jakiegoś szybowca zabrakło pilotów szybowcowych to rozpoczynała się łapanka. Bezpardonowo zgarniano kogokolwiek, kto nosił skrzydełka pilota na mundurze, a gdzieś pałętał się po lotnisku. Albo wywlekano II pilota C-47 już siedzącego w samolocie. Nieszczęśnik nawet nie miał kiedy skombinować sobie ubioru polowego na wzór piechoty szybowcowej albo spadochroniarzy. I musiał lecieć kompletnie „na wariata”, do okopów w eleganckich półbutach.
Pozdrowienia!
Grzegorz
Pilot szybowcowy USAAF - sylwetka
Re: Pilot szybowcowy USAAF - sylwetka
„Patriotyzm jest cnotą ziejących nienawiścią” - Oscar Wilde
Re: Pilot szybowcowy USAAF - sylwetka
Meldunek „z frontu” pisania książki.
Napisane jest sporo rozdziałów i podrozdziałów stricte historycznych i techniczno-historycznych, żeby każdy, kto będzie chciał rekonstruować pilota szybowcowego USAAF mógł ocenić i zdecydować, czy warto to robić, czy nie warto; czy odtwarzałoby się postać nietuzinkową, postać zasługującą na szacunek i podziw, czy też nie?
A tym bardziej, że wśród tych pilotów byli Polacy-naturalizowani Amerykanie, nasza Polonia – patrz poniżej. I ginęła ta Polonia za sterami szybowców, albo w walkach z wrogiem. Tak się nawet zastanawiam, czy nie poprosić Ambasady Stanów Zjednoczonych o pomoc w kontakcie z rodzinami tych „naszych” polonijnych pilotów szybowcowych USAAF? Ale to już może kiedyś w II wydaniu książki, bo inaczej nigdy jej nie skończę. Te rozdziały historyczne i techniczno-historyczne ciągle jeszcze dopieszczam, więc na razie nie przekazuję ich Krzysztofowi do dystrybucji.
Tymczasem pisze się rozdział VI, punkt 2 „Spodnie i paski” i jest on zaawansowany.
W związku z tym do grona konsultantów dołączył kolejny wybitny ekspert – Dominik Komorek z GRH Commonwealth Battalion. Po co, dlaczego, co nam to wszystko da?
Ano da bardzo, bardzo dużo. Dzięki dwóm najwybitniejszym w Polsce brytofilom i commonwealthofilom – Michałowi Różyńskiemu i Dominikowi Komorkowi – można będzie się porwać na coś, na co nie porwał się nikt z Amerykanów w takim zakresie tematycznym, jakiego dotyczy ta książka. Istnieją oczywiście świetne książki o mundurach US Army i USAAF, są to publikacje znakomite, może nawet wybitne, ale one nie do końca są dla rekonstruktorów historycznych, bardziej dla kolekcjonerów. Zawsze będę miał gigantyczny szacunek wobec autorów tych publikacji, niemniej rekonstruktor potrzebuje informacji nieco innych i bliższych praktyki – czy to praktyki garnizonowej, czy pola walki. A jeśli chodzi o praktykę to tu już zaczynają się „cuda”, o których jakoś nie za bardzo się pisze.
Jak wspomniałem, Michał już wcześniej rozpoznał na zdjęciu lotnika IX TCC (najprawdopodobniej pilota szybowcowego) coś, czego nie rozpoznał na świecie nikt, chociaż to zdjęcie jest znane, a przynajmniej nikt tego nie rozpoznał w oficjalnych publikacjach. Tego typu ekspertów od Battledressów i brytyjskiego oporządzenia P37 nam potrzeba, ponieważ było to wszystko w użyciu w IX TCC, w tym wśród pilotów szybowcowych USAAF. I chyba po raz pierwszy będzie to poruszone na poziomie drobiazgowym. Sam tylko front MTO był tyglem narodów alianckich i tyglem dostaw dla sił alianckich z USA i państw Commonwealthu. Jeśli na dobrym jakościowo zdjęciu stoi dwóch USAAFmenów w Afryce ubranych w Battledressy, a każdy jest w innym odcieniu to o czymś to świadczy. A Afryka to teren ćwiczeń do szybowcowego desantu na Sycylię (operacja Ladbroke) z udziałem szybowcowych pilotów amerykańskich.
Czyli nadal prośba o cierpliwość – książka „się pisze”.
Napisane jest sporo rozdziałów i podrozdziałów stricte historycznych i techniczno-historycznych, żeby każdy, kto będzie chciał rekonstruować pilota szybowcowego USAAF mógł ocenić i zdecydować, czy warto to robić, czy nie warto; czy odtwarzałoby się postać nietuzinkową, postać zasługującą na szacunek i podziw, czy też nie?
A tym bardziej, że wśród tych pilotów byli Polacy-naturalizowani Amerykanie, nasza Polonia – patrz poniżej. I ginęła ta Polonia za sterami szybowców, albo w walkach z wrogiem. Tak się nawet zastanawiam, czy nie poprosić Ambasady Stanów Zjednoczonych o pomoc w kontakcie z rodzinami tych „naszych” polonijnych pilotów szybowcowych USAAF? Ale to już może kiedyś w II wydaniu książki, bo inaczej nigdy jej nie skończę. Te rozdziały historyczne i techniczno-historyczne ciągle jeszcze dopieszczam, więc na razie nie przekazuję ich Krzysztofowi do dystrybucji.
Tymczasem pisze się rozdział VI, punkt 2 „Spodnie i paski” i jest on zaawansowany.
W związku z tym do grona konsultantów dołączył kolejny wybitny ekspert – Dominik Komorek z GRH Commonwealth Battalion. Po co, dlaczego, co nam to wszystko da?
Ano da bardzo, bardzo dużo. Dzięki dwóm najwybitniejszym w Polsce brytofilom i commonwealthofilom – Michałowi Różyńskiemu i Dominikowi Komorkowi – można będzie się porwać na coś, na co nie porwał się nikt z Amerykanów w takim zakresie tematycznym, jakiego dotyczy ta książka. Istnieją oczywiście świetne książki o mundurach US Army i USAAF, są to publikacje znakomite, może nawet wybitne, ale one nie do końca są dla rekonstruktorów historycznych, bardziej dla kolekcjonerów. Zawsze będę miał gigantyczny szacunek wobec autorów tych publikacji, niemniej rekonstruktor potrzebuje informacji nieco innych i bliższych praktyki – czy to praktyki garnizonowej, czy pola walki. A jeśli chodzi o praktykę to tu już zaczynają się „cuda”, o których jakoś nie za bardzo się pisze.
Jak wspomniałem, Michał już wcześniej rozpoznał na zdjęciu lotnika IX TCC (najprawdopodobniej pilota szybowcowego) coś, czego nie rozpoznał na świecie nikt, chociaż to zdjęcie jest znane, a przynajmniej nikt tego nie rozpoznał w oficjalnych publikacjach. Tego typu ekspertów od Battledressów i brytyjskiego oporządzenia P37 nam potrzeba, ponieważ było to wszystko w użyciu w IX TCC, w tym wśród pilotów szybowcowych USAAF. I chyba po raz pierwszy będzie to poruszone na poziomie drobiazgowym. Sam tylko front MTO był tyglem narodów alianckich i tyglem dostaw dla sił alianckich z USA i państw Commonwealthu. Jeśli na dobrym jakościowo zdjęciu stoi dwóch USAAFmenów w Afryce ubranych w Battledressy, a każdy jest w innym odcieniu to o czymś to świadczy. A Afryka to teren ćwiczeń do szybowcowego desantu na Sycylię (operacja Ladbroke) z udziałem szybowcowych pilotów amerykańskich.
Czyli nadal prośba o cierpliwość – książka „się pisze”.
- Załączniki
-
- Walter Sokoloski.jpg (112.79 KiB) Przejrzano 16527 razy
„Patriotyzm jest cnotą ziejących nienawiścią” - Oscar Wilde